wtorek, 14 kwietnia 2015

Ostatnie pięć dni - Julie Lawson Timmer. Przed-premierowa recenzja

Bardzo długo się wahałam , czy przeczytać tą wzruszającą powieść. I nie chodzi mi o to ,że mogłabym się zawieść nic podobnego. Bałam się ją wziąć do ręki bo czułam iż będę płakać...
I że nie będę mogła rzetelnie ją opisać. Postaram się jak najlepiej to uczynić.




Na początku powieści poznajemy Marę. Młodą, bardzo zdolną i ambitną prawniczkę. Już na studiach wiedziała że chce zajść daleko. Marzyła jej się duża kancelaria i tytuł wspólniczki na drzwiach do jej biura. Kiedy poznała przystojnego studenta medycyny, od razu mu powiedziała, że nie daje się na materiał żony która siedzi w domu i gotuje mężowi obiadki. Chyba właśnie ta cecha Mary wydała się  mu się najbardziej intrygująca. Pobrali się, rozpoczęli swojej kariery. Mara jako prawniczka, jej mąż jako lekarz stomatolog.
Rozpoczęli starania o dziecko, niestety te starania spełzły na niczym.. Zostali więc  rodzicami adopcyjnymi dla ślicznej malutkiej dziewczynki. Istna sielanka...
Do czasu w którym Mara zaczęła zapominać o drobiazgach takich jak : odebrać pranie z pralni, kupić wino w drodze do domu aż po te zawodowe. Na początku Mara podobnie jak ?? żartowali z tego ale z czasem kiedy problemy z pamięcią się nasiliły problem przestał już bawić. Doszły do tego chwiejne nastroje Mary ,oraz nieskorodowane odruchy ciała. Jej mąż coraz bardziej zaniepokojony zmianami w jej zachowaniu postanowił umówić Marę na wizytę u czołowego specjalisty....


Scott i jego żona spodziewają się dziecka. Są oni także zastępczymi rodzicami dla ośmiolatka z trudnego środowiska. Scott bardzo zżył się z chłopcem, i pomimo iż spodziewa się własnego dziecka nie potrafi przestać myśleć iż za pięć dni będzie musiał pożegnać się z chłopcem,. którego pokochał jak własnego syna.

Mara słysząc od lekarza iż jej objawy wskazują na śmiertelną chorobę nie może uwierzyć w to co słyszy. Postanawia udać się z mężem do specjalistycznej kliniki gdzie zostają wykonane wszystkie możliwe badania. Wyniki są druzgocące. Jej wysportowane ciało umiera-przegrywa z wirusem, który niszczy każdy organ na swojej drodze. Nie mogąc pogodzić się z wyrokiem śmierci jakie wydało na niej jej własne DNA Mara postanawia umrzeć. Obiecuje sobie iż gdy choroba wejdzie w najgorsze stadium,  w ciągu pięć dni umrze...

Nie potrafię nawet napisać jakim szokiem było dla mnie czytanie o Marze. Nie potrafię do końca uwierzyć w niesprawiedliwość jaka spotkała tą młodą kobietę-matkę . Mara nie może pogodzić się z tym iż nie będzie jej przy jej córeczce, gdy ta pójdzie pierwszy raz do szkoły, nie może uwierzyć iż nie zobaczy jak jej córeczka odbiera dyplom ukończenia szkoły... W tym momencie moje łzy poleciały w taką prędkością iż musiałam odłożyć książkę na bok.


Jak w ciągu pięciu dni pożegnać się z dzieckiem...Swoim czy adopcyjnym ? Jakie słowa przekazać tak , aby wystarczyły dziecku na całe życie,Siła miłości jest niesamowita. Jako matka sympatyzuje z Marą, choć Scott też przeżywa ogromnie rozstanie z chłopcem. Nie mogłam oderwać się od czytania tej powieści, którą raz poznajemy z punktu widzenia Mary a potem Scotta.
Nieprawdopodobny debiut pisarski, który zmusza nas czytelników do zastanowienia się nad swoimi priorytetami ..
Powieść jest pięknym dowodem na miłość rodzicielską. Wzruszająca, szczera i tak autentyczna iż włosy jeżą się na karku. Jest to bardzo piękny debiut pisarski i mam ogromną nadzieje iż kolejne dzieła tej autorki będę równie udane.



Polecam bardzo serdecznie, nie można przejść obok tej pięknej powieści obojętnie. Książka zostanie wydana w Polsce 16 kwietnia dzięki wydawnictwu Prószyński. Książce patronuje klub ksiązki : Kobiety to czytają.  Chciałam podziękować wydawnictwu  za tą powieść. Czas nad nią spędzony zaliczam do udanych. Książkę czytaj sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz