środa, 4 lutego 2015

Córki marionetek.Maria Ernestam. Recenzja

Trzymający w napięciu thriller psychologiczny 
osadzony w bajkowym krajobrazie szwedzkiego miasteczka...



Pewnego letniego dnia na początku lat 80 jedenastoletnia Mariana dokonuje mrożącego krew w żyłach odkrycia. Na karuzeli, do jednego z drewnianych koni, przywiązano jej ojca. Ktoś go śmiertelnie postrzelił, a policja nie może lub nie chce znaleźć sprawcy okrutnego morderstwa..


I to by było na tyle jeśli chodzi o ''trzymający w napięciu psychologiczny thriller.''

Na początku książki jest opisana zbrodnia, jeszcze wtedy miałam nadzieję iż książka nie pozwoli mi się odłożyć na półkę. Jednakże po przeczytaniu 50 stron stwierdziłam iż bardzo mało się w niej dzieje. Autorka, przeniosła nas w czasie dzięki czemu możemy śledzić losy czterdziestoparoletniej Mariany. Pomimo iż od tego makabrycznego morderstwa, minęło trzydzieści lat Mariana nie może się w pełni otrząsnąć. Każdej nocy przeżywa tę zbrodnie na nowo. Próbuje żyć normalnie prowadząc z wielką pasją i oddaniem sklep z zabytkowymi lalkami. 
Kolejnych kilkadziesiąt stron też nic nowego nie wnosi. Spodziewałam się thrillera który sprawi iż poczuje oddech mordercy na karku, a jedyne co odczułam to zawód. Myślę , że problemem w tej książce jest to że została ona źle z klasyfikowana, nie powinna być psychologicznym thrillerem tylko lekką powieścią obyczajową z morderstwem w tle, i wtedy mogłabym się zgodzić iż powieść jest całkiem dobra.

Na plus jest to iż autorka ma bogaty zasób słownictwa oraz talent, który mam nadzieję ukaże w następnej powieści. Bardzo podobały mi się opisy krajobrazów,  oraz małe szwedzkie miasteczko. 
Bardzo ładna okładka i dość dobry opis wydawniczy, szkoda tylko iż nie zgodny z tym co jest w środku.



Dziękuje wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza powieści. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz